wtorek, 10 lipca 2012

Kocia psychologia.

Jako domorosły psycholog amator byłam zachwycona, kiedy weterynarz mojego kota zachęciła mnie do lektury z dziedziny kociej psychologii.
Na początek pożyczyła mi Kota doskonałego autorstwa Annie Bruce.



Autorka twierdzi, że koty są jak ludzie. Poleca ciagle rozmawiać z nimi i tłumaczyć rozmaite rzeczy. Podobno są w stanie zrozumieć wszystko. W rezultacie można sprawić, by reagowały na słowa i stosowały się do wszelkich słownych poleceń. No to przemawiam do kota a on dziwnie na mnie patrzy...

Właściwie nie miałam jakichś szczególnych problemów z poprzednim kotem. Może oprócz tego, że załatwił mi jeden fotel i jedną sofę używając ich jako drapaka. Oraz zjadał każdy kwiatek, jaki tylko pojawił się w domu. Wliczając w to choinkę żywą i sztuczną. Nie była to specjalna strata, bo gdyby nawet nie zjadł, to ja bym na pewno zapominała podlewać i skończyłoby się tym samym.

Myślałam jednak, że niektóre rzeczy dzieją się, bo kot tak ma i już.
Z lektury wynika, że się myliłam. Otóż kota można nauczyć prawie wszystkiego, czego się chce i to dość prostymi metodami.
Tak więc mam ambicję, że mój obecny kot będzie mnie elegancko słuchał ;-)
Używał tylko swojego drapaka, nie podgryzał rąk ani nóg, ani kwiatków, których nie ukatrupię.

Czytając dziwiłam się wiele razy i żałowałam, że nie trafiłam na takie książki wcześniej. Wiele rzeczy mogłabym polepszyć.

Oto, co mi się spodobało i stosuję:

-Karcąc kota, nie wolno używać jego imienia. Imię powinno być używane tylko do pozytywnych komunikatów.

- Kiedy kot nas podgryza w palce (co jest bardzo przyjemne, kiedy jest mały ale nie powinno się na to pozwalać), trzeba pisnąć: Aj! Boli!, nieco urażonym i przesadnym tonem. Można też pocierać "bolące" miejsce. I strzelić focha na jakieś dwie minuty, kompletnie ignorując kota. W tym przypadku nie powinno się mówić: nie wolno, tylko demonstrować ból i urazę. Nad tym jeszcze pracujemy...

-Trzeba chwalić kota non stop. Za to, że przyjdzie zawołany, za to że złapał zabawkę, za to że daje się głaskać i za wszystko inne.

Dzięki radom z książki bardzo szybko nauczyłam kota przybiegać zawsze, ilekroć go zawołam po imieniu. Oraz nie wskakiwać na blat kuchenny, niewątpliwie bardzo dla niego atrakcyjny. Zwłaszcza to niewskakiwanie mnie zadziwia. Na zwykły stół mu nie zabroniłam, bo nie jestem pewna, czy mi to przeszkadza. Wskakuje więc kiedy zechce.

W ogóle to jest kot stworzony dla mnie.
On lubi burzę. Podobnie jak ja, najchętniej spędzałby ją na balkonie podziwiając błyskawice. Sam wskakuje na kolana i mruczy. Zresztą mruczy jak tylko się do niego podejdzie. I uwielbia warzywa ;)


P.S. Na tym zdjęciu widać bajerancki kolor futra Harry'ego. Ciemny brąz i czarne prążki. Tak zwana dachowa havana ;-)

5 komentarzy:

  1. Ja też słyszałam, że "kota nie da się wychować". Sama takowego nie mam, więc trudno było mi zweryfikować takie stwierdzenia. Jak widać z Twojej książki wcale nie jest trudne wprowdzić jednak jakies zasady :)
    opty2

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczymy jak to wyjdzie. Bardzo ciekawe to wszystko.
    Taki attachment parenting w kocim wydaniu ;)

    Weterynarz, do której chodzę jest zoopsychologiem i moją koleżąnką przy okazji. Dała mi sporo ciekawych rad. Ta ksiązka to tylko wstęp, następna ma być jeszcze fajniejsza i bardziej zaawansowana.

    OdpowiedzUsuń
  3. a jednak mylilam się:)
    to jest Harry:)))))))))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry rzeczywiście świetnie się prezentuje.:))

    OdpowiedzUsuń

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.