poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chyba się nie żegnam...

Gdybym pisała bloga o życiu, miałabym mnóstwo do opowiedzenia.
Wszytsko się zmieniło, z wewnątrz i na zewnątrz. Wciąż nie mam tego, co mi potrzebne do szczęścia. Ale przynajmniej już wiem, co to jest.

Ale udało mi się zmienić mieszkanie! I z tego powodu jestem przeszczęśliwa, bo zawsze chciałam należeć do tej okolicy. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo poprzednie mieszkanie mnie dręczyło.
Nie miałam ani momentu tęsknoty, zawahania, nic. Rzadko jestem czegoś pewna, ale jak już jestem, to niezłomnie i cała sobą.
Zostawiłam w nim wszystko co złe.

Tu w nowym, nawet powietrze inaczej pachnie. Wciąż czuję się jak na wakacjach. 
Z uśmiechem na ustach wstaję godzinę wcześniej niż zwykle, żeby dotrzeć na czas. Kiedyś niewyobrażalne.

To mieszkanie mnie nakręca. Chociaż aktualnie żyję niewygodnie, w małym remoncie.
W tym tygodniu minie miesiąc a ja wciąż cieszę się jak pierwszego dnia.

Ale ponieważ jest to blog o książkach i przyległościach, muszę napisać, że od dawna nic mnie nie zachwyca. Mam kryzys czytelniczy wszechczasów. Nie pamiętam już, kiedy doświadczylam jakiegokolwiek zachwytu.  Za to sprawiłam sobie Kindle i uwielbiam go. Czytam w autobusach, na przystankach, w kolejkach, wszędzie. Chociaż większości książek nie kupiłabym w formie ebooka. Nic nie zastąpi dotykania ich, wąchania i głaskania okładki. No i lubię je mieć.

Nie zachwycił mnie też nowy film Almodovara Przelotni kochankowie. A tak czekałam! 
Ani żaden event, na którym byłam.
Czekam więc na jakikolwiek zachwyt i na razie nie żegnam się, bo może w końcu coś mnie ruszy.

4 komentarze:

  1. ja odwrotnie, nie mam żadnej potrzeby dotykania, wąchania książek itd. Kindle jest dla mnie idealny;) Uwielbiam go.
    Zmartwiłaś mnie swoją opinią na temat filmu Pedro. Też na niego czekam...a już poprzedni mnie mocno zawiódł. pozdrawiam,
    chiara76

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zdecydowanie mam potrzebe papierowych ksiazek. Chociaz jesli chodzi o wygode to Kindle jest cudowny.

    Odnośnie Almodovara umję to tak: oglądało mi się dobrze, ale zaraz po wyjściu z kina zapomniałam, że w nim byłam.

    Taki płytko rozrywkowy ten film. Gdyby miał jakieś drugie dno kojarzyłby mi się z tym co robił na przełomie lat 80 i 90-tych.
    Ale nie miał. To znaczy drugie dno było- akcja była analogią do aktualnej sytuacji w Hiszpanii, ale to za mało. Postacie też nie miały zbyt wiele głebi. Było kilka fajnych momentów,ale zdecydowanie za mało.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze sie, ze piszesz.Fajnie, ze jednak zmiana miejsca przyniosla duzo pozytywnych wrazen. Ze sie chce, ze inaczej funkcjonujesz.
    Tez mam potrzebe macania ksiazek ;-) Lubie grube i miesiste, na lekko chropowatym papierze, byle nie z mala czcionka. Oczywiscie zawartosc nade wszystko. Z Nesbo pozostaly mi Upiory i ksiazki z poczatku. Chyba sie uzalenilam, a napewno odplynelam przy lekturze. Nawet niedawno przypadkiem trafilam w tv na wywiad http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/jo-nesb-lubie-harrego,90595.html
    A jak tam Wasz Harry?

    OdpowiedzUsuń
  4. Remont mnie dobija. Z małege stał sie duży i najeżony niespodziankami...


    Co do Nesbo, to wcale się nie dziwię.
    A wywiad świetny! Rany, co za facet :)

    Mój Harry kot miał sie dobrze, ale ostatnio i jego remont przytłoczył. Nie dość, że nowe miejsce to codziennie z konieczności przestawiana są graty, pudła i jego miska z jedzeniem. Widzę, że jest nieswój. Ale jeszcze tydzień a realistycznie dwa i wszytsko będzie zrobione.

    OdpowiedzUsuń

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.