poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Carnaval Sztukmistrzów 2012- Fire Show.

Pokuszę się o suplement, bo nie mogę sobie odmówić relacji z finałowego Fire Show.

Przez cały tydzień, każdego dnia o 22 było w programie coś, co nazywało się Ogień na fire space i było w Parku Ludowym, tam gdzie rezydowała Europejska Konwencja Żonglerska. Miałam się wybrać, ale zawsze cos stawało mi na drodze. Zresztą, pomyślałam, że skoro to jest codziennie, to pewnie są to tylko jakieś pokazy zręczności ogniowej, a ja lubię fire show ekstremalne, z cała oprawą. Dotarłam więc tylko na główny występ na Placu Zamkowym.

Atmosfera była niesamowita. Znów kolorowy, międzynardowy tłum rozumiejący się bez słów. Udało nam się zająć świetne miejsca- w pierwszym i drugim rzędzie siedzących na ziemi przed "sceną".

Zeszłoroczne fireshow mnie rozczarowało. Z tego co pamiętam, występowały wtedy gwiazdy polskie: Mamadoo i Sirion oraz węgierskie Firebirds. Momentami padał deszcz i gasił im ogień. Ludzi było mało i wogóle nie było energii w powietrzu. Atmosfera była kiepska. Mając w pamięci wyczyny Burnt Out Punks z poprzedniego roku byłam nieusatysfakcjonowana. W tym roku cała oprawa była pomyślana zupełnie inaczej. Pogoda też sprzyjała- była idealna ciepła noc.

Motywem przewodnim były polowania drapieżników. Krótkie filmy przyrodnicze puszczane na telebimie pomiedzy występami. Każdy dotyczył innego zwierzęcia i w jakiś sposób nawiązywał do kolejnego pokazu. Wystąpili artyści z całego świata. Oprócz wspomnianych Firebirds z Węgier i naszych Mamadoo zapamiętałam: Spiral z Usa, Anttiego Sunnialę z Finlandii i Pa-li-Tchi z Czech. Do ostatniej chwili było trzymane w sekrecie kto ma wystąpić, więc nigdzie nie było informacji. Na pewno był tez ktoś z Rosji, Niemiec, Szwajcarii i chyba Anglii ale nie zapamiętałam nazw.

Od pierwszego do ostatniego występu byłam zachwycona. To było cudowne! Cale historie opowiedziane ogniem. Z efektami specjalnymi. Świetna oprawa i scenografia. Genialna muzyka. Odszczekuję ze Firebirds sa nijacy, bo tacy wydali mi sie rok temu. Teraz byli fantastyczni! Dziewczyny z Mamadoo tez dały czadu i podobało mi się. Fin Antti Sunniala był rewelacyjny, a do tego och, jak bosko wygladał! (uwielbiam Finów). Na koniec wystapili Czesi, Pa-li-Tchi i to było istne szaleństwo i przepych. Niesamowite, że można robić taką ekwilibrystykę z ogniem!  A potem, na koniec wirowali jak derwisze obsypując scenę złotym deszczem. Fenomenalne widowisko. Całośc trwała od 22 do północy ale ja mogłabym tam jeszcze siedzieć i siedzieć gapiąc się na ogień. 

Żadne zdjęcia mi nie wyszły,mam tylko to:

                                                Mamadoo 

        Nie wiem, co to było, trwało tylko moment ale było głośne, szalone i wybuchowe:)
                      Hm, to chyba część Firebirds, ale nie jestem pewna.

To była prawdziwa sztuka ogniowa. Niesamowite, jaką przyjemność może sprawić uczestniczenie w czymś takim. Ta atmosfera to jest coś obłędnego!

A następny Carnaval dopiero za rok...

1 komentarz:

  1. Kiedyś widziałam taki pokaz na żywo i byłam pod ogromnym wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.