wtorek, 22 listopada 2011

Latarnik- Camilla Läckberg

  


   Czytam Camillę Läckberg. W jej książkach jest coś, co mi się podoba, chociaż zawsze znajdowałam powody do czepiania się. Te nieporadności językowe i dialogi, zakończenia z grubej rury... Trochę tez irytowała mnie para głównych bohaterów. Ale zawsze uważałam, że ma całkiem fajne intrygi. Podoba mi się też miasteczko Fjällbaka i tło społeczno -obyczajowe.

   Wygląda na to, że z książki na książkę pisanie idzie jej  coraz lepiej. Przy przedostaniej, Syrence, poczułam, że prawie ją lubię ;) Czytając miałam takie poczucie, jakbym siedziała z ciepłej kuchni i jadła gorące cynamonowe drożdżówki, podczas gdy na dworze jest zimno i ponuro. Co czasem jest bardzo błogie i potrzebne, mimo że na dłuższą metę nie wystarczy ;)

   Latarnik zaskoczył mnie trochę. Może ta książka jest po prostu lepiej napisana, bo w zasadzie nie widzę tych rzeczy, które mnie u niej drażniły. A może już skapitulowałam i przestałam dostrzegać niedoróbki. Mniejsza o to, naprawdę, podobało mi się! Momentami miałam skojarzenia  z Nocną zamiecią Theorina.

    Po dramatycznym zakończeniu poprzedniego tomu na wstępie mamy jego niewesołe skutki. Bohaterowie zmagają się rodzinnym nieszczęściem. Mamy też wątek kobiety, która w dramatycznych okolicznościach uciekła z synkiem do Fjälbakki, a własciwie do leżacej niepodal Gråskär- zwanej Wyspą Duchów. Niebawem pojawia się też trup, miłego i na wskroś porządnego chłopaka. Próby nalezienia motywu kończą się niepowodzeniem. Miedzy rozdziały wpleciona jest też XIX wieczna historia młodej kobiety, żony latarnika na Gråskär. Mamy też dwa inne wątki w tle, oczywiście wszystkie znajdą powiązanie na końcu. I mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Rozwiązanie zagadki jest natomiast tak makabryczne, że nie mogę się uwolnić od myślenia o tym. I niestandardowo, zakończenie jest normalne, tzn nie w żadnym ekstremalnym momencie. Akcja zamknięta.

   Czyta się to bardzo dobrze. Myślę, że książki Läckberg sa po prostu ciepłe i to równoważy im ewentualne niedostatki. Ponieważ autorka puściła oko do czytelnika i delikatnie zażartowała ze swojego partnera, postanowiłam dowiedzieć się nieco więcej niż było w przypisie.

  Google powiedziało, że autorka ma 3 dzieci, z czego 2 z byłym mężem, z którym zresztą serdecznie się przyjaźni. Ojcem trzeciego i jej obecnym partnerem jest Martin Melin, policjant który przy okazji wygrał pierwszą szwedzką wersję reality show Robinsonowie :) Dodatkowo chętnie poszedł on na urlop tacierzyński, i zaczał prowadzić bloga o ojcostwie, co zaowocowało wydaniem książki. Zerknełam do tego bloga. Jest, co prawda, po szwedzku, ale tłumacz google pomógł. Zauwazyłam, że po moim liźnięciu języka norweskiego rozumiem pojedyncze słowa a nawet niektóre proste zdania szwedzkie:) Jestem zachwycona tym facetem. Z przyczyn osobistych zawsze punktują u mnie ojcowie, który lubi być ojcami i przy okazji pozostają przy tym mężczyznami. Nie znam tego z własnego doświadczenia. Podobnie jak moja 10 letnia córka, więc wychowują ją sama (ale nie narzekamy!) Ciekawie poczytać o skandynawskim modelu wychowania, który zawsze mi sie podobał. Będę go systematycznie podglądać :)

    To wszystko sprawiło, że nabrałam dużej sympatii do autorki. Podoba mi się jej rodzina. I zdjęcia z ich sympatycznego, niezbyt posprzątanego mieszkania. I sypialnia, od góry do dołu wytapetowana książkami. Myślę, że książkowa Erika i Patrik to w bardzo dużym stopniu alter ego autorki i jej męża. Czuję, że od razu bardziej lubię jej książki i słowo daję, nie będę się już czepiać ;)

3 komentarze:

  1. wygląda na to, że podobają nam się inne jej książki. NIestety, "Syrenka" mnie trochę zawiodła, może dlatego, że znowu sporo się domyśliłam. Jak Wiesz ode mnie, "Latarnik" kryminalnie nie zachwycił, ale ciekawy jest wątek żałoby i przeżywania śmierci dziecka u kilku przecież matek. Wielki plus dla pani Camilli, która te wątki poboczne często pisze (IMO oczywiście) lepiej, niż kryminał. Ja ją lubię po prostu, więc wiele wybaczam, miło, że dołączyła kolejna wielbicielka.
    Mężem autorki się nie zachwycam:) pozdrawiam. chiara.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też już jej będę wybaczać ;)

    A z tym zachwytem nad jej mężem to może przesadziłam, czasami mam taką nadekspresję ach och, ale po prostu temat ojca to moja osobista bolączka. I kogoś tak zaangażowanego obserwuję z fascynacją, jak przybysza z innej planety. Napawa mnie to też nadzieją, że takie rzeczy się zdarzają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Można zacząć czytać jej sagę od tej pozycji?

    OdpowiedzUsuń

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.