poniedziałek, 10 października 2011

Arnaldur Indridason, Głos.



   Nigdy jeszcze nie czytałam żadnej książki Arnaldura Indridasona tak długo jak Głosu. Nie było to jednak winą książki, z braku czasu mogłam przeczytać zaledwie kilkanaście kartek przed snem. Takie wymuszone powolne czytanie bywa czasem sprawdzianem dla książki. Łatwiej się nią znudzić czy zniecierpliwić. Tu nic takiego nie miało miejsca.

   Świat Indridasona jest ponury i dołujący. Jego komisarz Erlendur jest typowym skandynawskim bohaterem. Przeraźliwie samotny, pogubiony, pozostający w konflikcie z byłą żoną ojciec ćpunki i syna alkoholika, który nie chce go znać. Nękany przez swoją przeszłość i nieuleczalne poczucie winy wlokące się za nim od dzieciństwa naznaczonego śmiercią brata.


   Nie weselsze są sprawy sprawy, którymi Komisarz się zajmuje. Przemoc w rodzinie, tajemnicze choroby, nieszczęśliwe dzieci. Tak samo jest też w Głosie. Erlendur bada sprawę brutalnego morderstwa samotnego i cichego starszego meżczyzny, portiera w hotelu. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś mógłby chcieć jego śmierci. Ponieważ zbliżają się święta, Erlendur postanawia zamieszkać w hotelu, w którym nastąpiło owo morderstwo. By być bliżej śledztwa i dalej od samego siebie. Wszak święta są dla ludzi szczęśliwych. W pozostawiającej wiele do życzenia hotelowej scenerii często gubi się, myli tropy i zmaga ze sobą, bo nie udaje się uciec od własnego życia. W miarę rozwoju akcji wychodzą na światło dzienne coraz większe powikłania w sprawie, życiu osób w nią zamieszanych i będących w pobliżu. A my jesteśmy zwodzeni niemalże do ostatniej kartki.

   A jednak, mimo wszystko, książki Indridasona są w jakiś sposób ciepłe. Dobrze się je czyta. Przykuwają i wciągają, wcale nie zostawiając po sobie specjalnie dominującego uczucia smutku. Może to za sprawą ledwie dostrzegalnego poczucia humoru? A może dlatego, że jego bohater budzi szczerą sympatię, jest bardzo ludzki i namacalny.


   U Indridasona jest coś takiego, jak u Mankella. Nie, żeby Erlendur był jakąś kopią Wallandera, każdy z nich ma swoją odrębną osobowość. W tej chwili nie wiem, jak to zdefiniować. Ale klimat i przyjemność z czytania są zbliżone. 
Bardzo czekam na kolejne części.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.