poniedziałek, 24 października 2011

Łowcy głów- Jo Nesbø

  
                        
                        
   Jo Nesbø to zdecydowanie jeden z moich ulubionych autorów. A w Harry'm Hole podkochuję się tak, jak to się czasem zdarza w przypadku ksiązkowych postaci. Oczywiście w realu nie interesowałabym się mrocznym alkoholikiem, choćby wyglądał jak sam Nesbø (który strasznie mi się podoba), ale w książce przecież wolno ;) Dlatego, gdy na rynku pojawili się Łowcy głów, z jednej strony bardzo się ucieszyłam, ale z drugiej pomyślałam, że powieść bez Harry'ego to mimo wszystko nie to...

   Łowcy głów kupili mnie jednak prawie od pierwszej kartki. Chociaż główny bohater- Roger Brown nie wzbudza mojej specjalnej sympatii. Kibicowałam mu, owszem, ale nie jest to facet, którego się bardzo lubi. Roger jest genialnym head hunterem, guru w tej profesji. Zajmuje się obsadzaniem tylko absolutnych szczytów biznesu. Liczy się dla niego prestiż i ekskluzywność. A podczas interviews stosuje metody FBI, konkretnie dziewięciostopniowy model przesłuchania Inbaua, Reida i Buckleya...

   Roger ma piękną, inteligentną i zakochaną w nim żonę, chociaż z wyglądu jest nieciekawym kurduplem. Head hunterstwo nie jest jego jedynym zajęciem. Dorabia do pensji kradnąc swoim bogatym klientom dzieła sztuki.

   Gdy pojawia się przed nim okazja zrobienia interesu życia- zgarnięcia gigantycznej prowizji za zatrudnienia kandydata idealnego, mogącego zmienić oblicze techniki światowej, a przy okazji posiadacza jednego z najbardziej pożądanych i tajemniczych obrazów świata (który Roger ma ogromną ochotę ukraść), wypadki zaczynają toczyć się tak szybko, że trudno nadążyć za przewracaniem kartek!

  Nesbø to mistrz. Co krok mamy woltę, co krok mylny trop. Jeszcze nie ochłonęłam po jednym zaskoczeniu, a tu zaraz następne.
Intryga jest znakomita. Choć książka ma niecałe 220 stron, tak dużo się w niej dzieje, że odbieram ją jakby była ze dwa razy grubsza ;)
Zresztą, ja temu autorowi wybaczam wszystko, nawet to, że w Łowcach widać  wyraźne wpływy współczesnej literatury amerykańskiej, której nie znoszę  (poza małymi wyjątkami).

   Książka jest świetna i naprawdę warto. Myślę, że autor, który jak sam powiedział w jakimś wywiadzie, był już trochę zmęczony Harry'm Hole udowodnił, że potrafi stworzyć znakomitą historię z zupełnie innym typem bohatera, niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale czytelników Nesbø z pewnością nie trzeba specjalnie przekonywać. Teraz tylko czekam na kolejną część z Harrym, bo już bardzo tęsknię ;)

5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że książka Cię nie rozczarowała, bo wiadomo, że bez Harre'ego mogło się Nesbo nie udać. Kończę już najnowszą Asę Larsson i jeszcze w tym tygodniu Nesbo:).
    Pozwolisz, że Twój blog wpiszę w swoje zakładki:).

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie mi się to czytało. I jestem ogromnie ciekawa, jak Ty ją odbierzesz.
    A w zakładki proszę bardzo. Też muszę wreszcie zgłębić jak się je tu robi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja kupiłam "Karaluchy" w weekend, to będzie moja pierwsza książka tego autora i mam nadzieję, że nie zawiedzie mnie. chiara76

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
    Ale jego pierwsze książki były o wiele gorsze.

    Dla mnie Karaluchy były całkiem ok, ale jak je czytałam to już dawno byłam zakochana po uszy, a wtedy ciężko o obiektywizm ;-)

    Czasem myślę, że powinno się zaczynać Nesbo nie po kolei, od Pierwszego śniegu. Bo po tej książce to już mu się wszystko wybacza :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiedzieć, że Nesbo nie zawodzi :)
    Ja zaczęłam go czytać od Nienietoperza i gdyby nie usilne namowy jednej Forowiczki to nie wiem kiedy bym sie zdecydowała na kontynuację, ze szkoda dla siebie he he.

    ps. no cóż, wpisuję się w kołko wzajemnej adoracji KiS :))
    opty2

    OdpowiedzUsuń

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.