Mogę tygodniami nie słuchać niczego. I równie dobrze mogę tygodniami katować jedną płytę albo nawet tylko jeden kawałek.
Słucham bardzo różnych rzeczy, moje upodobania są naprawdę eklektyczne.
W ubiegłym tygodniu zdzierałam pierwszą płytę Amy Winehouse, Frank. Była moją ukochaną wokalistką i często do niej wracam. Frank jest strasznie sensualne, ale zawsze jak tego słucham, to mi cholernie smutno. Była wtedy taka zdrowa, świeża i kipiąca życiem a teraz już jej nie ma. Pasowało do mojego kociego smutku... Chociaż w sumie to bardzo miłosna płyta.
A od weekendu przypomniałam sobie o Strachach na lachy.
Uwielbiam teksty Grabaża. Ludzie piszą w komentarzach na youtubie, że powinno się je omawiać w szkole na polskim. Zgadzam się, to Mistrz.
Słucham i śpiewam pod nosem non stop. Jestem nafaszerowana tymi piosenkami, więc muszę je zostawić jeszcze tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.