poniedziałek, 25 czerwca 2012

Trochę dźwięku.

Mogę tygodniami nie słuchać niczego. I równie dobrze mogę tygodniami katować jedną płytę albo nawet tylko jeden kawałek.
Słucham bardzo różnych rzeczy,  moje upodobania są naprawdę eklektyczne.


W ubiegłym tygodniu zdzierałam pierwszą płytę Amy Winehouse, Frank. Była moją ukochaną wokalistką i często do niej wracam. Frank jest strasznie sensualne, ale zawsze jak tego słucham, to mi cholernie smutno. Była wtedy taka zdrowa, świeża i kipiąca życiem a teraz już jej nie ma. Pasowało do mojego kociego smutku... Chociaż w sumie to bardzo miłosna płyta.



A od weekendu przypomniałam sobie o Strachach na lachy.
Uwielbiam teksty Grabaża. Ludzie piszą w komentarzach na youtubie, że powinno się je omawiać w szkole na polskim. Zgadzam się, to Mistrz.

Słucham i śpiewam pod nosem non stop. Jestem nafaszerowana tymi piosenkami, więc muszę je zostawić jeszcze tutaj.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Atak spamu sprawił, że musiałam właczyć weryfikację obrazkową. Mam nadzieję, że nie na długo.